Notatki z ucieczki – poniedziałek

31 sierp­nia 2015, sawan­na za Ciemnem

Kocha­ny dzienniku!

Jest tak gorą­co… Ale nie daje­my się. Rano poko­na­li­śmy kolej­nych pięt­na­ście socze­wek, a potem MM ura­czył nas swo­imi prze­my­śle­nia­mi na temat gier edu­ka­cyj­nych. Wiesz jak to jest. Gry edu­ka­cyj­ne z zasa­dy są do luftu. Albo są dobry­mi gra­mi i mają mar­ną war­tość edu­ka­cyj­ną, albo są sła­bo gry­wal­ne, choć napeł­nio­ne cen­ną wie­dzą po brze­gi. Są jesz­cze takie, któ­re są po pro­stu zgni­łym kom­pro­mi­sem. Ani nie są dobry­mi gra­mi, ani nicze­go nie uczą. Dobrych gier edu­ka­cyj­nych jest bar­dzo mało. Przy ich pro­jek­to­wa­niu wie­lu współ­cze­snych auto­rów pró­bu­je sto­so­wać meto­dę zde­rze­nio­wą: weź­my super grę i super kon­tent i wrzuć­my to razem, tak na bank będzie dobrze. No cóż, w więk­szo­ści wypad­ków wciąż nie jest.
Godzi­nę póź­niej, wśród naszych zapi­sków poja­wi­ły się 3 zło­te rady dla pro­jek­tan­tów gier edu­ka­cyj­nych, któ­ry­mi ura­czył nas nasz prelegent.

  • Ustal cele edukacyjne.
  • Ustal, jakie czyn­no­ści reali­zu­ją te cele.
  • Zapro­jek­tuj taką grę, któ­rej mecha­ni­ka opie­ra się o te czynności.

To w sumie dla nas cał­kiem waż­ne, sko­ro od jakie­goś cza­su już wie­my że lar­py są świet­ną meto­dą naucza­nia (w Danii otwar­to nie­daw­no już dru­gą szko­łę, któ­ra w pro­gra­mie ma lar­py, sesje RPG i tro­chę plan­szó­wek). Prę­dzej czy póź­niej wie­lu z nas chcąc zara­biać na swo­im hob­by zacznie to polet­ko eksploatować.
Na zakoń­cze­nie zro­bi­li­śmy rytu­al­ną zbio­ro­wą spo­wiedź, każ­dy opo­wie­dział jak stoi ze swo­imi pro­jek­ta­mi a pozo­sta­li uczest­ni­cy udzie­la­li świa­tłych rad.
Poszło szyb­ciej niż poprzednio.
Potem przy­szedł czas na kąpiel w jezio­rze, obiad no i dłu­gą dys­ku­sję o sto­ry­tel­lin­gu i opo­wie­ści. Porów­na­li­śmy róż­ne mode­le łuków fabu­lar­nych. Pokłó­ci­li­śmy o miej­sce opo­wie­ści w grze. Przy tej oka­zji doszli­śmy do jak­że odkryw­cze­go wnio­sku, że Dogma 99 jest do d&#y. Tym razem z racji bra­ku opo­wie­ści wła­śnie. Na zakoń­cze­nie dłu­giej dys­ku­sji, zło­żo­nej głów­nie z wyja­śnia­nia sobie co rozu­mie­my jako co, zabra­li­śmy się za struk­tu­rę opo­wie­ści w „tych słyn­nych lar­pach”. No cóż. Nakła­da­jąc na sie­bie róż­ne wykre­sy wyszło nam, że szat­ku­ją­cy fabu­łę rytm upo­dab­niaj linię opo­wie­ści do dia­gra­mów scaf­fol­ding oraz wykre­sów linii flow pro­po­no­wa­nych przez nie­któ­rych teo­re­ty­ków. Ile w tym nad­uży­cia i doszu­ki­wa­nia się sygna­łów z Syriu­sza i pira­mi­dy Kró­la Boga Jah­we w Gdy­ni, a ile lar­po­wej praw­dy… Nie wiemy.
Wie­czo­rem mie­li­śmy się roze­rwać, ponow­nie przy kar­tach, jako że KK przy­wio­zła pro­jekt kar­cia­nej gry hazar­do­wej. Wzię­li­śmy gier­kę w obro­ty no i bank prze­grał z kre­te­sem raz, dru­gi i pią­ty. Szli­fo­wa­li­śmy regu­ły do pół­no­cy, aż w koń­cu my zaczę­li­śmy prze­gry­wać. Gra prze­sta­ła więc nam się podo­bać i grzecz­nie poszli­śmy spać, masze­ru­jąc przez pogrą­żo­ną w nie­na­tu­ral­nym mil­cze­niu, wciąż roz­grza­ną do bia­ło­ści Alaskę.