Pierwsza ucieczka, pierwszy powrót

Pierw­sza lar­po­wa uciecz­ka za nami. Wró­ci­li­śmy do domów kil­ka dni temu. Upły­nę­ło więc dość cza­su, aby poku­sić się o pod­su­mo­wa­nie. Sko­ro byli­śmy w sta­nie pro­wa­dzić regu­lar­ny dzien­nik, pew­nie kil­ka stron tek­stu z łatwo­ścią wypły­nę­ło by spod naszych kla­wia­tur i przy tej oka­zji. Jak było, co robi­li­śmy, dla­cze­go nie żału­je­my a wręcz prze­ciw­nie. Woli­my jed­nak oddać głos naszym uczest­ni­kom. Nasza część pod­su­mo­wa­nia spro­wa­dza się do dwóch lako­nicz­nych komunikatów:

  • Za rok ucie­ka­my 3 wrze­śnia (sobo­ta) i pra­cu­je­my do 11 (nie­dzie­la)
  • To był dobry pomysł i dobry czas. Dzię­ku­je­my, że uwie­rzy­li­ście. Dzię­ku­je­my, że przy­by­li­ście. Do zobaczenia!

Sier­pień był dla mnie bar­dzo pra­co­wi­tym i owoc­nym lar­po­wym mie­sią­cem. Razem z 5 Żywio­ła­mi zor­ga­ni­zo­wa­li­śmy 3 duże lar­py: Bat­tle Quest oraz dwie edy­cje Wit­cher Scho­ol. Pomysł, aby na począt­ku wrze­śnia wyco­fać się na z góry upa­trzo­ne pozy­cje, czy­li Przy­sta­nek Ala­ska na Kaszu­bach wyda­wał się dosko­na­ły. Wyco­fać się i prze­gru­po­wać, odpo­cząć i nabrać wiatr w żagle, bo takie cele mia­ła nowa ini­cja­ty­wa Fun­Re­alu: Hard­kon Lar­pers Retreat.
Mimo nie­wiel­kiej fre­kwen­cji wyda­rze­nie speł­ni­ło swo­ją funk­cje. W dobo­ro­wej kom­pa­ni oraz przy­jem­nej atmos­fe­rze Ala­ski mogli­śmy nawza­jem pochwa­lić się wła­sny­mi osią­gnię­cia­mi, prze­my­śle­nia­mi, opo­wie­dzieć o pla­no­wa­nych pro­jek­tach, dys­ku­to­wać nad spor­ny­mi kwe­stia­mi. Nie­sa­mo­wi­cie inspi­ru­ją­ce były wspól­ne pra­ce nad „soczew­ka­mi” Jesse’ego Schel­la, wspól­ne oma­wia­nie jego pro­po­zy­cji otwo­rzy­ło mi wie­le per­spek­tyw. Wra­ca­jąc do domu, czu­łem się odro­bi­nę odświe­żo­ny, odro­bi­nę bar­dziej poukła­da­ny i peł­ny zapa­łu do dal­szej lar­po­wej pra­cy. Mam nadzie­je, że za rok znów zaszy­je­my się na przy­ja­znej pół­no­cy, tym razem w więk­szym gro­nie i wspól­nie nała­du­je­my swo­je aku­mu­la­to­ry wie­dzą i kre­atyw­no­ścią.” Krzy­siek

1. Dowie­dzia­łam że do kon­stru­owa­nia lar­pów moż­na podejść sys­te­mo­wo. I że jest to faj­ne i przydatne.
2. Mając kon­cept na lar­pa, moż­na było się w nim zanu­rzyć, prze­ga­dać pomy­sły, aż do prze­sa­dy i po powro­cie usiąść do tego jesz­cze raz na spo­koj­nie z defi­ni­tyw­nie lep­szym niż MEGA HYPE nasta­wie­niem w wrzu­ce­niem do pro­jek­tu dosłow­nie WSZYSTKIEGO
3. Nauczy­łam się że napraw­dę to co zaczy­na się w ludz­kich gło­wach (twór­ców czy gra­czy), a co w pro­wa­dzam do lar­pa, jest klu­czo­we. A nie to co się dzie­je w posta­ciach bo to tyl­ko trans­po­zy­cja pomysłów. 
4. Nie­wiel­kie gro­no było mega pozy­tyw­ne. Tak samo jak loka­li­za­cja 🙂 Mało roz­pra­sza­czy, dużo kreatywności. 
5. Tema­ty pre­lek­cji były super. Tak samo jak biblio­tecz­ka. Jesz­cze w życiu nie zda­rzy­ło mi się gadać o lar­pach tak sys­te­mo­wo w uję­ciu case stu­dy, bez wyzna­cza­nia JEDNEGO zaje­bi­ste­go even­tu i mówie­nia że tak się to wła­śnie robić powinno.
6. Mój pro­jekt się nadal dzie­je i nabie­ra rumień­ców, co jak dla mnie jest nie­złym wyznacz­ni­kiem tego, czy coś wynio­słam z HLR.” Mag­da

Czym była dla mnie Uciecz­ka?  Impul­sem do dzia­ła­nia. Inspi­ra­cją do pra­cy. Oka­zją do skon­fron­to­wa­nia pomy­słu z rze­czy­wi­sto­ścią. Moż­li­wo­ścią poroz­ma­wia­nia z bar­dziej doświad­czo­ny­mi twórcami.
Co mi dała Uciecz­ka? Wyraź­ny, fizycz­ny zarys nowej gry. Posze­rze­nie wie­dzy i hory­zon­tów twór­czych. Chwi­lę wytchnie­nia od zbyt szyb­ko bie­gną­ce­go życia.
Co mi nie paso­wa­ło? Tem­pe­ra­tu­ra i pogo­da, ale to kwe­stia lep­sze­go przy­go­to­wa­nia się do wyjaz­du. Tro­chę zbyt dłu­go trwa­ją­ce pane­le, gdzie w efek­cie ten czas na two­rze­nie tro­chę uciekał.
Cze­go żału­ję? Że nie przy­je­cha­łem wcze­śniej, a tyl­ko na ostat­nich kil­ka dni. Że sam się nie wzią­łem bar­dziej do pra­cy w trak­cie wyjazdu.
Czy wró­cę? Tak.” Pio­trek

Hard­kon Retre­at to wyma­rzo­ne śro­do­wi­sko pra­cy twór­czej. Część dnia to pre­lek­cje, warsz­ta­ty i deba­ty, na któ­rych zgłę­biasz teo­rię, narzę­dzia pro­jek­to­we i case stu­dies. Dru­ga część – solid­ny kawał cichej, wła­snej pra­cy twór­czej lub testo­wa­nie cudze­go pro­jek­tu, któ­ry powsta­je nie­ja­ko na two­ich oczach. A do tego jest jesz­cze czas relak­sa­cyj­ny: ponu­rzać się w jezio­rze, zawę­dro­wać w lasy i usiąść wie­czo­rem ze szkle­ni­cą przy komin­ku. Mam wra­że­nie, że osią­ga­li­śmy ide­al­ny balans mię­dzy ucze­niem się, pra­cą pro­duk­tyw­ną i odpo­czyn­kiem. Jeden tyl­ko pro­blem: gdy masz na warsz­ta­cie duży pro­jekt, trze­ba z nim przy­je­chać nie na dwa-trzy dni, lecz na dłu­żej. A jak wie­lu z nas – jak czę­sto? – może sobie wyjąć tydzień z życio­ry­su, aby prze­nieść się w Warun­ki Ide­al­ne? Lar­pers Retre­at jest marze­niem, a speł­nia­nie marzeń nie przy­cho­dzi łatwo. 🙂” Michał

” Na Lar­pe­r’s Retre­at poje­cha­łam z czy­sto ego­istycz­nych pobu­dek. Moją głów­ną moty­wa­cją było zanu­rzyć się jesz­cze raz w jezio­rze zanim przyj­dzie zim­no i pójść do lasu na grzy­by. Na wyda­rze­niu było dosłow­nie kil­ka osób, ale atmos­fe­ra chil­lu była po pro­stu per­fek­cyj­na. I, o dzi­wo, coś zro­bi­łam, cho­ciaż nie pla­no­wa­łam kom­plet­nie, jako że mój pobyt był trzy­dnio­wy. Odgrze­ba­łam i popchnę­łam nie­co do przo­du pomysł, nasz wspól­ny z Cyku­tą, na lar­pa „kar­cia­ne­go” i w sumie całe dnie prze­sie­dzia­łam z sto­do­le uczest­ni­cząc w wykła­dach na temat larpów.

Na Lar­pe­r’s Retre­at dowie­dzia­łam się jed­nej waż­nej rze­czy – że o lar­pach moż­na mówić poważ­nie i tłu­ma­czyć je narzę­dzia­mi z kil­ku dzie­dzin i nie jest to prze­le­wa­nie z puste­go w próż­ne. Być może dla­te­go, że zaczy­na­li­śmy dość ogól­nie, ale potem mówi­li­śmy o kon­kre­tach i pro­wa­dzi­li­śmy dys­ku­sje. Nie bez zna­cze­nia był fakt, że jed­nym z uczest­ni­ków i pre­le­gen­tem był wykła­dow­ca na huma­ni­stycz­nych stu­diach o pro­jek­to­wa­niu gier. 
Poza tym na Lar­per­sie była atmos­fe­ra, któ­ra sprzy­ja­ła czer­pa­niu przy­jem­no­ści z two­rze­nia lar­pów. Co nie zawsze chy­ba jest takie oczy­wi­ste, szcze­gól­nie kie­dy pisze się grę na ostat­ni moment. Ta miła atmos­fe­ra sku­pie­nia i prze­gry­za­nia się przez temat z gru­pą ludzi, któ­rzy cię posłu­cha­ją, przy­po­mnia­ła mi o tej dru­giej, spo­koj­niej­szej stro­nie „lar­pin­gu” – bez efek­tów spe­cjal­nych, spi­ny, stro­jów jak z teatru i łata­nia sce­na­riu­sza na bie­żą­co. Bo to przy­cho­dzi w dru­gim eta­pie. Być może moż­na by było wzbo­ga­cić przy­szło­rocz­ne spo­tka­nie o warsz­ta­ty odgry­wa­nia, by móc sobie przy­po­mnieć tak­że jaką fraj­dę może dać po pro­stu wcie­le­nie się w postać. 
No i ostat­nia korzyść z bycia na Reatre­acie, jaka przy­cho­dzi mi do gło­wy – rośnie moja świa­do­mość tego, jaka ilość pra­cy może się kryć za któ­rymś z „przy­pad­ko­wo” uda­nych lar­pów. Oraz, że nie zawsze trze­ba tyrać jak wół, by zro­bić coś faj­ne­go – bo są narzę­dzia i teo­rie, któ­re poma­ga­ją cho­dzić na skró­ty lub ktoś już przed nami doszedł do wnio­sku, że „to jed­nak bez sen­su” i ma dobre argu­men­ty by poszu­kać inne­go rozwiązania.
Teraz powin­nam jesz­cze napi­sać jakieś bły­sko­tli­we pod­su­mo­wa­nie, ale chy­ba już się wyga­da­łam. Więc ujmę to krót­ko: było faj­nie, jestem zado­wo­lo­na z wyjaz­du. Piwo i lody. Wspól­ne obia­dy. I oku­po­wa­ne wszyst­kie fote­le oraz hamak roz­wie­szo­ny w komin­ko­wej. 🙂” Kasia

” Lar­pers Retre­at – i did it befo­re it will be cool.

Kil­ka dni w uro­kli­wej loka­cji, poświę­co­nych dys­ku­sji z inny­mi lar­po­wy­mi twór­ca­mi, wymia­nie doświad­czeń i pra­cy – idea pro­sta, potrzeb­na i do tej por­ty nie zre­ali­zo­wa­na. W koń­cu jed­nak zada­nie pod­jął Kula i pierw­sze Lart­pers Retre­at. Plan został zre­ali­zo­wa­ny wzo­ro­wo, LR łączył przy­ja­zną i luź­ną atmos­fe­rę z fak­tycz­ną pra­cą i struk­tu­ry­zo­wa­ną dys­ku­sją. Naj­więk­szym jego pro­ble­mem oka­za­ła się fre­kwen­cja, przy kil­ku­oso­bo­wym gro­nie wymia­na poglą­dów mia­ła ten­den­cję do sta­wa­nia się kon­ty­nu­acją roz­mów toczo­nych od lat pomię­dzy kon­kret­ny­mi dys­ku­tan­ta­mi, gdzie sta­no­wi­ska są zna­ne przed otwar­ciem ust. Były to jed­nak momen­ty rzad­kie, ogól­nie warsz­ta­ty były kon­struk­tyw­ne. Jed­ne pro­wo­ko­wa­ły do ogól­nych prze­my­śleń, inne doda­wa­ły kolej­ne tric­ki i recep­tu­ry do arse­na­łu uczest­ni­ków. Na pew­no wyje­cha­łem z Ala­ski wzbo­ga­co­ny o parę nowych pomy­słów. Jeże­li coś moż­na by zmie­nić, to moc­niej powią­zać tema­ty kolej­nych spo­tkań z cyklem pra­cy nad lar­pa­mi któ­re mia­ły być pisa­ne jed­no­cze­śnie. Zacząć od pre­lek­cji ogól­nych, poprzez doty­czą­ce warsz­ta­tu pisa­nia lar­pa, koń­cząc na poświę­co­nych pro­wa­dze­niu, ewa­lu­acji i para-larpowi.

Mam wra­że­nie że uczest­ni­czy­łem w czymś w rodza­ju Hard­ko­nu 2011 – impre­zy, o któ­rej więk­szość lar­pow­ców jesz­cze nie wie, jak istot­na sta­nie się w naj­bliż­szej przy­szło­ści.” Kamil