Sobota, 10 września – Low entry little dream

Kochany dzienniku!

W poprzednich latach druga sobota ucieczki była taką ostatnią prostą, którą biegnie się niespiesznie widząc że następny zawodnik w kolejce dopiero wbiegł na stadion. My tymczasem, jakby to był bieg na 100 metrów, zafundowaliśmy sobie najintensywniejszy dzień całego wyjazdu. Prześladujące nas deszcze ustały, chwilami podgrzewało nas słoneczko, zachowywaliśmy się więc jak niedźwiedzie obudzone z zimowego snu.

Ewidentnie, wciąż byliśmy głodni larpów. W ten oto sposób, zamiast domknąć wyjazd dwoma prelekcjami i prezentacjami ucieczkowych projektów, zrobiliśmy sobie dodatkową sesję nanolarpów. Cały dzień zakończyliśmy premierową odsłoną gry napisanej w środę przez Bartka. Potem muza zmusiła nas do tańca i jakoś nagle była trzecia nad ranem.

Ale po kolei, najpierw relacja

Temat: LEF – Low Entry Framework

W odróżnieniu od innych, ta prezentacja nie miała swojej premiery. Temat poruszyłem raz podczas tegorocznego Larp Seminar, które odbywał się przy okazji Pyrkonu. Low Entry Framework to autorska koncepcja moja i Piotrka – model, który zbudowaliśmy sobie aby mieć fundament do larpowych projektów dla normalsów. Zaczęło się od naszych pierwszej serii naszych komercyjnych zleceń – czyli Kryminalnych Piątków, które od półtora roku realizujemy dla gdyńskiego Muzeum Emigracji. Jeden z warunków brzegowych postawiony przez zleceniodawczynie brzmiał: „żadnych kart postaci dla uczestników”. Poczuliśmy się, jakby ktoś kazał nam zaorać pole, ale traktor zostawić w szopie. Nie mieliśmy wyboru – musieliśmy potraktować to jako wyzwanie. Przekopaliśmy się więc przez tonę wiedzy teoretycznej w poszukiwaniu czegoś wartościowego.

Najbardziej pomocny okazał się opracowany przez Wolfganaga Walka model DDE: Design / Dynamic / Experienc. Powstał on jako unowocześnienie bardzo popularnego w pierwszych latach XXI wieku modelu MDA (Mechanics / Dynamics/ Aesthetics), który z trudem zniósł próbę czasu. Z resztą – w zamyśle autorów miał być tylko propozycją, podstawą do dalszych rozważań. Tymczasem wielki gamedev, podobnie jak przy okazji typologii graczy Bartla, zachwycił się posiadaniem modelu, uznał że to wystarczy i nikt nie zajął się tematem na poważnie dalej. Dopiero Walk coś z tym zrobił – i wyszła mu rzecz bardzo sensowna. Naukowa wersja jest niedostępna za darmo online, ponieważ znajduje się w tomiszczu za jedyne 80EUR. Na szczęście jest jeszcze artykuł na Gamasutrze (moim zdaniem jeden z najlepszych tekstów w całym serwisie) – dostępny od ręki przez jedno kliknięcie.

Na podstawie modelu DDE zrodził się więc styl pracy, który najprościej określa nasze motto, powtarzane graczom przed rozpoczęciem każdej z gier:

Nie będziecie grać w grę. Otoczy was interaktywna opowieść”.

Szerzej o LEF będzie można poczytać w artykule, który (najprawdopodobniej) pojawi się w przyszłorocznym numerze Homo Ludens – nie chcę bić kolejnego rekordu długości wpisu na blogu 🙂

Temat: błędy poznawcze

… Zwane do połowy XX wieku błędami badania – zanim ktoś zajął się nimi na poważnie. Czy są? „Błąd poznawczy – w poznaniu społecznym ogólne określenie wzorca nieracjonalnego spostrzegania rzeczywistości, mającego wpływ na ludzkie postawy, emocje, rozumowanie lub zachowania (działania).”

źródło: Wikipedia

Tak. Efekt placebo, stereotypy, przykładanie większej wagi do informacji usłyszanych najpierw – pełna lista błędów liczy sobie dobre kilkadziesiąt pozycji… A psycholodzy i socjolodzy wciąż dopisują do nich nowe. Zaprezentowałem historię „odkrywania” tego zjawiska (od jednego z moich dwóch ulubionych filozofów, Johna Lock’a i jego słynnego eksperymentu z letnią wodą) oraz omówiłem kilkanaście najczęstszych błędów poznawczych, których występowanie da się zaprzęgnąć do projektowanie larpów. Sporo dodały od siebie Julka i Shilay, które – jak się okazało – interesują się tym tematem.

Sesja nanolarpów.

Zjedliśmy zupki chińskie, napiliśmy się herbaty i uznaliśmy, że mamy ochotę wyjechać stąd z jeszcze jakimiś grami. Urządziliśmy więc kolejną sesję prędkotworzenia. Zużyliśmy tonę żółtych karteczek i powstały z tego dwa horrory. Wszystko wskazuje na to, że znajdą się w programie przyszłorocznego Dreamhaven – pisząc je, mieliśmy przed oczami bardzo konkretne miejsca na Alasce. Czujcie się ostrzeżeni.

Wycieńczeni, skoczyliśmy się najeść w miejsce gdzie ktoś nam coś ugotuje, a po powrocie Bartek zaproponował, żebyśmy zagrali w jego jazzowy larp.

Jazzowy, bo gdy pisał go w środę zapuścił jazzową playlistę w pętli na pół dnia.
Tak oto premierę miał jeepfrom:

Dream a little dream of me

Powiem tyle. Shilay i Karolina stworzyły oskarowe kreacje. Okazuje się, że:

  • dobre historie nie muszą być nudne;
  • można napisać jeepform, w którym nikt nie umiera w zimnej wodzie;
  • można kogoś wyrwać na szlifierkę do drewna i nie zrobić z tego groteski, tylko scenę pełną czułości – serio.

Polecamy tego autora, bawiliśmy się świetnie. Debriefowy jazz zmienił się w skoczniejsze kawałki. Popląsaliśmy sobie trochę czyniąc pełne mruczenia grouphugi.

Ostatni wieczór trzeciej ucieczki dobiegł końca.

Jak to.